Jak to wszystko się zaczęło…?

Na początku był chaos… (bla bla bla).
Później na świecie pojawiłam się ja. Bardzo szybko odkryłam kredki i farby. Uwielbiałam rysować i malować, zwłaszcza domki. O tak, to dopiero była frajda móc decydować o kolorach, kształtach, wnętrzach. Zwłaszcza, że miałam aż 24 kolory do wyboru, wyobrażacie to sobie?! (Pamiętacie wspaniałe kredki Bambino?). Wtedy dostałam z zagranicy kredki Progresso – takie długie, kolorowe i w polewie. Piękne! A do tego były pięknie zapakowane w wysuwane pudełko z okienkiem. To dopiero było coś! (eeeh, to były czasy… Przez chwilę znowu poczułam, że mam 7 lat. Ale wystarczy, wracamy do tematu). Nauczyciele namawiali mnie na szkołę plastyczną:
– bo masz talent – mówili, bo to rozwijać trzeba – mówili…
I tak zaczęłam powoli myśleć o przyszłości, aż pewnego dnia okazało się, że powiedziałam to na głos i nagle usłyszałam:
– Dziecko! Ty chcesz zarabiać na życie malowaniem obrazów?! Oszalałaś?! Weź się za coś poważniejszego!
I tak skończyła się moja kariera artystyczna jeszcze w podstawówce.

Jak to w życiu bywa, los lubi nam płatać figle. Ciągle mieszał w moich planach – o marzeniach nawet już nie wspomnę. Odłożyłam je na półkę, które z czasem pokrył kurz.
Któregoś dnia szereg zdarzeń sprawił, że stanęłam na rozstaju dróg i…
Nie, nie spanikowałam!
Wsiadłam na rower i pozwoliłam swobodnie płynąć moim myślom. I wtedy naszła mnie myśl, żeby przyjrzeć się z bliska temu losowi. Skubaniec, strasznie konsekwentnie mieszał w moim życiu. Rzucał mnie po różnych branżach – to w budowlankę, to w fotografię. Innym razem wpakował mnie w grafikę, jakby chciał sprawdzić, czy tam też sobie poradzę. Jedno jest pewne – nauczył mnie pokory i wyciągania wniosków, a także radzenia sobie w różnych sytuacjach. I wiecie co? Dzisiaj jestem mu cholernie wdzięczna za ten spory bagaż doświadczeń i wiedzy, jaką po drodze nabywałam. I za to rozdroże życiowe, i za tę przejażdżkę rowerem. Przypuszczam, że to właśnie wtedy, jadąc szybko, wiatr zwiał grubą warstwę kurzu z tej mojej półki z marzeniami.
Jednym z nich była aranżacja wnętrz.

Pewnego dnia spakowałam mandżur, wrzucając do niego wszystkie swoje zdobyte umiejętności, wsiadłam w pociąg i wybrałam się po wiedzę z projektowania wnętrz (między innymi oczywiście, bo przecież nie byłabym sobą, gdybym po drodze nie zahaczyła o Home Staging i dekoratora wnętrz).

A więc tak moi Drodzy, potwierdzam, marzenia się spełniają, tylko nie zawsze wtedy, kiedy chcemy, ale zawsze wtedy, kiedy konsekwentnie do nich dążymy.

I tak  po tym krótkim wstępie witam się z Wami i mówię DZIEŃ DOBRY!

Blog będzie dla mnie nie lada wyzwaniem, bo jak sami widzicie, jestem raczej małomówna i trudniej wychodzi mi słowo pisane, niż przekaz obrazkowy, czego potwierdzeniem są media społecznościowe: Instagram (tutaj), który ma się całkiem nieźle oraz Facebook (tutaj), troszkę zaniedbany, ale z czasem nadrobię zaległości.
Nie mniej jednak wyzwanie podejmę, może odkryję w sobie kolejny talent …?
Będzie to mniej formalny, bardziej na luzie kącik, w którym znajdziecie ciekawostki, porady, DIY, lifestyle.
Mam nadzieję, że część z Was będzie tu czasem zaglądać.

Zatem zapraszam w moje skromne progi, rozgośćcie się i czujcie jak u siebie 🙂

Ściskam,
Ewa

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *